piątek, 24 grudnia 2010

Życzenia świąteczne

Z okazji świąt chciałbym złożyć wszystkim najlepsze życzenia i niech ten nadchodzący sezon będzie dla was jeszcze lepszy. :)

wtorek, 4 maja 2010

Od Szwecji do Szwecji.

Trochę mnie tu nie było, więc zacznę od początku. W dniach od 10 do 20 lutego wyruszyłem na obóz do Ronneby, gdzie miałem pobiegać trochę na mapie, lecz okazało się, że jest to praktycznie niemożliwe ze względu na dużą ilość śniegu tak, więc prawie przez cały obóz jeździłem na nartach. Udało mi się wystartować w dwóch treningach nocnych (niestety mam tylko jedną mapę). Wspominam je bardzo dobrze (miło 50-100cm warstwy śniegu), bo pokazały mi, że jestem bardzo dobrze przygotowany do sezonu.


Następnie 6 marca wystartowałem w Pucharze Polski w Biegach Przełajowych nad jeziorem Rusałka w Poznaniu. Uzyskałem czas 27: 11 na 8km. Byłem z tego biegu zadowolony, chociaż pod nogami miejscami był jeszcze lód i bardzo dużo błota ( miejscami bagna)

W dniach 12-14.03 Udałem się z kadrą Polski do Dani, aby sprawdzić się w terenie podobnym do JWOC 2010. W piątek mieliśmy zorganizowany trening, a sobota i niedziela to już starty. Niestety i tym razem warunki nie były najlepsze, śnieg na większości trasy był po kostki a czasami sięgał po łydki do tego dochodziła niska temperatura. W sobotę byłem drugi, a w niedzielę już nie dałem rywalom szans:). Po powrocie z Dani pojechałem prosto na obóz do Zakopca.


Czas na pierwsze eliminacje do JWOC 2010. Cross w tym roku odbył się w dniach 19-21.03. Miałem pobiec go spokojnie, tak, więc zrobiłem i uzyskałem czas 39: 01 na 8, 9km. Sam bieg potraktowałem, jako zabawę i nie zmęczyłem się za bardzo. Następnego dnia pobiegałem trening na mapie i od tego momentu zaczął się mój kryzys biegowy, który trwał prawie do końca kwietnia. Na czym polegał, ano na tym, że nie miałem zupełnie sił do biegania, męczyłem się na każdym treningu do tego stopnia, że czasami nie kończyłem go. Następnie moja psychika poddała się i odpuszczałem sobie treningi, bo wiedziałem, że jestem słaby i tak nie ukończę treningu. Na szczęście kryzys powoli mija a ja znów cieszę się bieganiem.


Na kolejny weekend udałem się do Sztutowa na treningi techniczne, z UNTS-em. Wszystkie treningi biegałem na mapach bez dróg. Po tych zabawach w Sztutowie w niedzielę pojechałem do Hewiego na nockę :D aby rano wyruszyć na eliminacje i obóz do Danii.

Dwa pierwsze biegi były obserwowane, dlatego na nich skupiłem się najbardziej i poszło bardzo dobrze, bo wygrałem oba. Niestety trzeciego dnia zawodów wyruszyłem na start zupełnie rozluźniony i nie myślałem o zawodach tylko o różnych pierdołach, co przyniosło później efekty. Brak skupienia spowodował masę błędów i spadek z pozycji lidera na trzecią lokatę. Po zawodach zostaliśmy (nie wiem, po jaką cholerę!!!) Na dwudniowym obozie, nie będę się wypowiadał na ten temat, bo jeszcze za dużo bym powiedział…


17-18.04 To już krótkie zgrupowanie w Żelazku. Odbyłem tam piękne trzy treningu przy bardzo ładnej pogodzie:)



W piątek 23.04 Wyruszyłem do Szwecji potrenować na mapie i przygotować się do 10mili. W sobotę i niedzielę wystartowałem na zawodach w Nybro. W sobotę biegałem średni a w niedzielę długi dystans. Co do soboty to mam do siebie duże pretensje o to, że zamiast skupić się przed startem to żartowałem sobie ze Sławkiem i ruszyłem w radosnym nastroju. I od razu widać efekty, ogromny błąd na jedynkę i przeszedł mnie, Patis, który ruszył za mną 3’. W niedzielę postanowiłem odciąć się od wszystkich i bardzo skupiony stanąłem w boksie. Ruszyłem i zobaczyłem pierwszy przebieg ( nie będę cytował mojej myśli) rozkojarzyłem się, ale po chwili znów powróciłem do takiego samego stanu jak przed startem. Bieg udał mi się o wiele lepiej, chociaż mogłem wyeliminować niektóre błędy.



Od poniedziałku do środy trenowałem sam, bo Bigos ze Stefanem przybyli dopiero w środę wieczorem. W piątek rano wyruszyłem na kolejną eliminacje do JWOC. Tym razem był to sprint, lecz ja nie liczyłem na nic, ponieważ od środy miałem poważne załamanie psychiczne i praktycznie nie spałem w ogóle. Tak wiec do sprintu podszedłem z brakiem chęci. Niespodziewanie sprint poszedł mi dobrze. Przegrałem (licząc tylko polskich zawodników) tylko z Hewim aż 7sek :D



No i sobota to już 10mila. Usłyszałem swój ostateczny wyrok 1 zmiana i myślę sobie, ale będzie jazda:) Jak poszedłem do centrum i zobaczyłem start to chwyciłem się za głowę. Ruszało się ze stadionu 200m po tartanie, po czym 600m polem i ściana płaczu:) Na szczęście do zawodów podchodziłem już z poukładaną głową.
Stoję w szóstym rzędzie minuta do startu, adrenalina już się podnosi, 10sek do startu włączam zegarek i wyciągam mapę z gumki, nagle parę tysięcy ludzi milczy i słyszę strzał z pistoletu biegnę ile sił w nogach czuję jak łokcie innych zawodników pracują, tempo ciągle rośnie, ale po wyjściu ze stadionu mogę wreszcie odwinąć mapę i zerknąć gdzie jest jedynka. Na szczęście nie zrobiłem błędu na pierwszy punkt na drugi też nie, dopiero na czwarty punkt zrobiłem błąd i zostałem wyprzedzony przez innych i spadłem z 3 miejsca na 30. Mówię sobie teraz trzeba powrócić na początek i zacząłem wyprzedzać, aż dobiegłem do takich, co już się nie dało wyprzedzić. Wtedy kontrolowałem mapę i spoglądałem na samą końcówkę. Na piętnastym punkcie byłem około dwudziesty, ale wtedy wszyscy przede mną popełnili błąd i pobiegli za bardzo na prawo, co spowolniło ich tempo, ja natomiast od razu skierowałem się na drogę, w ten sposób awansowałem na piątą pozycje. Do mety zostały już tylko dwa punkty i to bardzo proste i szybkie. Na szesnasty punkt za późno zacząłem wchodzić i wyprzedziło mnie jeszcze dwóch zawodników, ale siódmej lokaty nie oddałem już do samego końca. Tak, więc bieg poszedł po mojej myśli i zakończyłem go na siódmym miejscu ze stratą ośmiu sekund. Niestety dalej było już trochę gorzej, ponieważ Bigos zawalił drugą zmianę i spadliśmy na 119 miejsce, a po trzeciej zmianie, na 150, lecz ostatecznie rywalizacje zakończyliśmy na 95 miejscu.
(moje przebiegi z garminem, jak znajdę lepszą mapę to wrzucę)